wtorek, 25 marca 2014

Czuję się bardzo źle, od niedzieli chodzę przygnębiona, a wczoraj przewracałam się w łóżku 1,5h nie mogąc  zasnąć. Nie wiem czy to nagłe załamanie nastroju jest spowodowane zmianą pogody czy tym, że przez ostatni tydzień miałam bardzo dużo rzeczy na głowie i to wszystko teraz dopiero się skumulowało. Jutro mam zamiar poleniuchować w domu i liczę na to, że to mi w jakimś stopniu pomoże.

Są takie dni, kiedy czuję się taka... beznadziejna, bezwartościowa, pusta. Myślę o sobie i czuję do siebie wstręt. Mimo że od kilku lat mam przy sobie chłopaka, który w pełni mnie akceptuje to i tak nie potrafię sama pozbyć się moich kompleksów. Wiem, że obojętnie jak bardzo ktoś by mnie wspierał i ile byłoby tych osób to nie przezwyciężę tego dopóki sama nie uporam się z moją psychiką. Od kilku tygodni ćwiczę w domu, a w piątek zaczęłam treningi z większą ilością osób i mam nadzieję, że to pomoże mi nabrać pewności siebie i w jakimś stopniu poprawi to moją samoocenę.
Mimo wszystko zdarzają mi się też takie dni, że lubię się 'wystroić', ubrać jakieś fajne ciuchy, inaczej uczesać, bardziej umalować i to pomaga mi poczuć się bardziej atrakcyjną i pewniejszą siebie :)
Codziennie uczę się siebie akceptować taką, jaką jestem.


A Wy, jakie macie sposoby na pozbycie się kompleksów?
Karolina :)

poniedziałek, 17 marca 2014

Kolejny dzień, kolejny bieg na przystanek.
Zajmuję miejsce w autobusie i wyciągam notatki mając nadzieję, że jeszcze zdążę się czegoś nauczyć na dzisiejsze zajęcia. To będzie ciężki dzień... Kiepsko spałam, w dodatku od rana ze stresu boli mnie brzuch, bo czeka mnie prezentacja na finansach i dwa kolokwia. Szczerze, nie lubię publicznych wystąpień. Nawet przed 20-osobową grupą osób, które znam zżera mnie trema, plącze mi się język i mimo dobrego przygotowania nie mówię tego, co chciałam powiedzieć. Zawsze boję się, że się ośmieszę, powiem coś źle. Tym razem poszło mi dobrze. Czuję ogromną ulgę :)
Po zajęciach spotykam się z przyjaciółką, wie, że miałam ciężki dzień i zabiera mnie na zakupy. Śmiejemy się, żartujemy, plotkujemy, potem idziemy razem gdzieś coś zjeść. Wracając do domu uśmiecham się do siebie i myślę, że to był naprawdę udany dzień!
Biorę prysznic i kładę się do łóżka. Zaczynam bez powodu płakać i robi mi się smutno. Co się takiego stało, że tak nagle zmienił mi się nastrój, przecież cały dzień było dobrze? Płaczę i nie umiem przestać, czuję się bezsilna. Płaczę i mam nadzieję, że jakoś mi to pomoże.
Zasypiam.


Jestem straszną meteopatką. Załamanie pogody potrafi tak wpłynąć na moje samopoczucie i humor, że jestem skłonna zrezygnować z jakichś swoich planów w dany dzień, bo że zwyczajnie nie mam ochoty przebywać wtedy w towarzystwie innych ludzi. Często też oprócz wahania nastroju czuję się przemęczona, mam zawroty głowy i słabo się czuję z powodu niskiego ciśnienia. W szczególności w czasie deszczu najchętniej zaszyłabym się w domu, pod ciepłym kocem. Meteopatia nie jest chorobą, dlatego nie ma na to skutecznego lekarstwa. Ludzi wrażliwych na pogodę jest sporo, więc myślę, że warto znaleźć sobie własne 'lekarstwo' i stać się na nią w jakimś stopniu odpornym, aby od tego jak nasz dzień będzie wyglądał nie zależała tylko i wyłącznie zmienna pogoda. Jednymi z moich sposobów spędzania pochmurnych dni są:
- słuchanie pozytywnej muzyki
- spędzenie dnia z moją ukochaną osobą
- ćwiczenia rozluźniające/rozciągające
- krótka drzemka w ciągu dnia- upieczenie moich ulubionych czekoladowych babeczek :)
+ pewnie gdybym miała wannę to robiłabym sobie dłuuugą ciepłą kąpiel :)

A Wy? Jakie macie sposoby poprawienia sobie nastroju w gorsze dni?

Jeśli mielibyście do mnie jakieś pytania, uwagi albo propozycje o czym chcielibyście przeczytać w kolejnych postach to piszcie w komentarzach albo wysyłajcie maila
(podwajamysile@gmail.com). 

Trzymajcie się!
Karolina :)


sobota, 15 marca 2014

Poniedziałek, 7:20 dzwoni budzik. Ustawiam 5-minutową drzemkę. 7:25 - kolejna 5-minutowa drzemka. W końcu już ostatecznie o 7:40 wstaję z łóżka, idę do łazienki, szykuję się do wyjścia na uczelnię, jem w pośpiechu śniadanie, wychodzę z domu, zamykam drzwi. Po chwili jednak wracam się do domu, po raz dziesiąty sprawdzam czy na pewno wyłączyłam z prądu prostownicę i żelazko. Wyłączone. Jest już tak późno, że jak zwykle muszę biec na przystanek.
Wieczorem wracam główną ulicą do domu co chwilę odwracając się za siebie, czy aby nikt za mną nie idzie. Wchodzę do domu - cisza, ciemno, nikogo nie ma. Nawet sobie nie wyobrażacie tego jak ja nienawidzę być sama wieczorami w domu... Siedzę przy biurku, słyszę jakieś szumy w domu i od razu oblatuje mnie strach. Powtarzam sobie, że przecież tam nikogo nie ma... Wstaję, powoli idę do kuchni... Nikogo nie ma, to tylko moja psychika. Wracam dalej do nauki czekając aż wreszcie ktoś wróci do domu.
Po całym dniu kładę się do łóżka. Zasypiam.


A tak w ogóle - na początku chyba powinnam Wam się przedstawić :) Nazywam się Karolina, mam 20 lat, studiuję na kierunku ekonomicznym. Na nerwicę choruję już od kilku lat, wiedzą o tym tylko dwie najbliższe mi osoby. Założyłam tego bloga dlatego, że wiem jak trudne jest zmaganie się i życie z czymś takim. Wiem też, że ludzie czasami nie rozumieją, że nerwica wcale nie jest taka łatwa i nie każdy ma możliwość, żeby się komuś zwyczajnie 'wygadać'. Chciałabym, aby to co tutaj piszę w jakimś stopniu pomogło mnie, ale przede wszystkim Wam, żebyście wiedzieli, że nie jesteście z tym problemem sami. W komentarzach możecie dzielić się swoimi spostrzeżeniami, a jeśli potrzebujecie rady, pomocy - możecie śmiało pisać prywatne wiadomości :)
Ktoś mi kiedyś powiedział, że nerwica to nie choroba. I ja się tego trzymam, codziennie uczę się z tym żyć i pokonywać moje słabości. Jednym z moich sposobów na gorsze dni są ćwiczenia i treningi, ale o tym i całej reszcie w kolejnych postach :)


Ściskam Was mocno! :) Karolina